Jednym z kursów, które zrobiłam była Bioenergoterapia Metodą Zdenko Domancica. Sam Zdenko jest healerem – naukowcem, żeby Metoda została uznana musiał udokumentować dokładnie przypadki uzdrowień i nazbierał ich około 1,5 miliona.
To świadczy o tym że Metoda działa, zresztą będąc na kursie w Słowenii osobiście widziałam tak zwane „cuda”. Czy każdy przypadek jest do wyleczenia? Pewnie nie ale wielu będących tam ludzi, wychodziło po czterech dniach w stanie dużo lepszym niż przyjechali. Wszystko odbywa się w pięknych okolicznościach przyrody, w mieście Bled , które położone jest nad jeziorem w wysokich górach.
Uzdrawianie i szkolenie odbywa się w dużej sali konferencyjnej w jednym z hoteli nad jeziorem. Jednym pacjentem przeważnie zajmuje się co najmniej dwóch healerów( uzdrowicieli) i jest to taki pokaz na żywo dla uczniów, którzy przez 4 dni ćwiczą, ćwiczą, ćwiczą …
Co zapamiętałam najlepiej ?
Jestem typowym kinestetykiem ( czuję przez ciało ) najlepiej więc zapamiętałam „ciary”, które miałam będąc w sali uzdrawiania. Ilość zgromadzonej tam energii była tak ogromna że można było jej dotknąć. Włosy stawały dęba na rękach kilka razy dziennie 🙂
I druga rzecz ważna , Zdenko uczył Nas pracy z energią na odległość. To że dla energii nie ma czasu ani przestrzeni wiedziałam ale tam to poczułam i nauczyłam się to robić. To było coś , co mimo mojej otwartości na „nowe” nawet mnie zaskoczyło.
Dzisiaj czasem pracuję na odległość, szczególnie jeśli trzeba odblokować komuś energie lub zlikwidować podczepienia ( wtedy nawet lepiej na odległość) jednak na co dzień wolę mieć pacjenta w gabinecie, w zasięgu ręki, porozmawiać, nawiązać kontakt zapytać o samopoczucie przed i po.
Taka ze mnie tradycjonalistka